Od ostatniej aktualizacji na temat pitai minęło już kilka miesięcy, a zielone badyle cały czas dobrze sobie radzą i ładnie rosną. Najdłuższy z nich ma już 35cm długości, pozostałe dzielnie go gonią. Na początku lata, kiedy zrobiło się naprawdę ciepło, postanowiłem wystawić doniczkę z pitają na balkon, aby zażywała kąpieli słonecznych przez całe długie dnie. Niestety nie był to najlepszy pomysł.
1. Poparzenia słoneczne
Pitaja w naturalnym środowisku i w uprawie najczęściej rośnie w pełnym słońcu. Kto by się spodziewał, że nadmiar słońca może jej zaszkodzić? Wcześniej stała na parapecie, ale mocne, popołudniowe słońce bezpośrednio do niej nie docierało. Skończyło się to dla niej szokiem i miejscowymi poparzeniami. Po kilku dniach wróciła na swoje stare miejsce i ma się dobrze. A oto efekty przegrzania:
|
Poparzenia od słońca... |
Zaczęło się od lekko pomarszczonej i przesuszonej łodygi. Po kilku tygodniach miejsca poparzeń przekształciły się w białą, cienką i suchą tkankę. Tak więc jeśli kogokolwiek kusi drastyczna zmiana stanowiska dla pitai to stanowczo odradzam :)
2. Rozkrzewianie
Jakiś czas temu u podstaw kaktusów zaczęły wyrastać nowe pędy i szybko pną się w górę. Jeśli tak dalej pójdzie to w doniczce niedługo zrobi się ciasno:
3. Korzenie powietrzne
To według mnie najciekawsza właściwość pitai. Pewnego rodzaju zabezpieczenie samej rośliny na wypadek złamania. Bo przecież pędy są już długie i coraz mniej stabilne. Gdyby nie podwiązywanie to już dawno część z nich powykładałaby się na boki bądź połamała. Po złamaniu taki pęd wyląduje płasko na ziemi, a boczne korzenie szybko wgryzą się w podłoże gwarantując dalsze życie. To dopiero cwana roślinka!
Myślę że nie byłoby problemem obcięcie części łodygi i ukorzenienie jej. Kiedyś na pewno zrobię taki eksperyment. A na koniec jeszcze poglądowe zdjęcie całej rośliny: